Przeprawa przez północno - zachodnie zbocza góry Pendeli

 Do ostatnich dni nie było wiadomo czy uda się nam zrealizować naszą pieszą wycieczkę, która wiodła przez Pendeli. Ta ateńska góra, pomimo iż stoi nieco w cieniu swych mocnych przeciwniczek, czyli Imittos i Parnitha, totalnie zawładnęła mym umysłem. Intuicja podpowiadała mi, że spotka mnie tam coś niezwykłego, że nie będzie to zmarnowany czas. Spojrzałam na nią przychylnym okiem i zdecydowałam, iż stanie się ona moim kolejnym wyzwaniem, miejscem, które zapragnęłam mocno poznać.



Z powodzeniem do tego pieszego mini projektu udało mi się namówić trzy, ciekawe też nowych miejsc, dzielne dziewczyny. I choć mieszkają w Atenach kopę lat - więcej niż moja osoba - to nie miały bladego pojęcia, że ta góra kryje takie fantastyczne atrakcje tuż za przysłowiowym rogiem. Jednym z nich jest jedyny w swoim rodzaju grecki marmurowy skansen, do którego warto się trochę powspinać i nieco spocić.



Wskazówki dojazdu

Z Centrum Aten do punktu startowego tej wycieczki, przyznać muszę, jest trochę daleki, ale nie jest niemożliwy. Nie jest też tak bardzo skomplikowany. Na samą Kifisie dojazd zapewni stare metro linii zielonej. Wysiadamy na stacji końcowej i idziemy ulicą Adrianou do głównej drogi Kifisias. Przechodzimy na drugą stronę i pod nosem mamy przystanek autobusowy Platija Kifisias (Πλ. ΚΗΦΙΣΊΑΣ). Stąd odjeżdża wiele autobusów. Tłok w autobusie oraz korki w tym miejscu są zazwyczaj spore. Mankamentem i pewnego rodzaju dyskomfortem może okazać się sama podróż autobusem 536 z Kifisi na Dionisos. Trochę zniechęcam? Ponadto autobusy tej linii są nowe i jadąc nim nie usłyszymy komunikatu do jakiego przystanku autobus się zbliża. Trzeba być więc czujnym i polegać na telefonicznym GPSie na mapie Google. Jeśli transport publiczny do was nie przemawia, to inną alternatywą jest samochód i motor. Rowerem raczej nie polecam tam się wybierać, no chyba, że jesteście miłośnikami jazdy po górkach i lubicie bardzo ekstremalne wrażenia np. wchodzenie ze swoim „rumakiem” pod wąskie czasem wzniesienia.


Dwie opcje trasy

Szlak numer 1

Pierwsza opcja rozpoczęcia szlaku zaczyna się na skrzyżowaniu głównej ulicy Leof. Dionisou z boczną Artemidos, gdzie można zaparkować sobie ewentualnie samochód.



 Ulicą Artemidos idziemy do góry aż nastąpi jej koniec. Uważać tylko trzeba aby nie pójść za daleko, gdyż można przeoczyć czerwony szlak. Jak tylko dojdziemy do końca tejże ulicy trzeba lekko odbić w prawą stronę, tuż przy czymś, co przypomina betonowe koryto na wodę.



 Za skrętem pojawi się ścieżka i kamień ze szlakiem. Tą drogą dojdziemy do pierwszego punktu docelowego, którym jest malutki kościółek Proroka Eliasza (Προφήτης Ηλίας).




 Następne przystanki to dwa kolejne kościółki – Świętego Nikitasa (Άγιος Νικήτας) i Świętego Łukasza (Άγιος Λουκάς). 




Potem wybierając prawy górny szlak dotrzemy do fantastycznego miejsca, czyli marmurowego skansenu z kamiennymi domkami!



Ostatnim punktem na tej trasie jest park z posągami.



 Wychodząc z parku kierujemy się ulicą Agios Georgiou. Idąc nią prosto zauważymy lekkie rozwidlenie. Dobrym pomysłem będzie wybranie ulicy Nik. Plastiras, która zaprowadzi do ulicy Artemidos, gdzie być może zaparkowany będzie wasz samochód.


Szlak numer 2

Szlak numer dwa rozpocząć można od parku z posągami. Następnie ulicą Vosporou docieramy do znaków drogowych informujących o zakazie wjazdu motorom i samochodom i tabliczkami z napisami: ΑΛΟΥΛΑ i ΑΓ.ΛΟΥΚΑΣ.



Idąc ścieżką mijamy po prawej stronie zieloną cysternę. Za nią pojawia się ponownie tabliczka tylko z napisem ΑΓ.ΛΟΥΚΑΣ. Jednak nie podążamy w jego kierunku. Skręcamy w lewą stronę. Czerwony szlak ma zaprowadzić do źródełka Solinari. 



Stamtąd droga poniesie nas aż do granitowego kamienia leżącego na ziemi z trzema strzałkami. Proponuję pójść za strzałką wskazującą drogę do góry. Ponownie pojawiamy się na terenie marmurowego muzeum. Następnie, idąc dolnym szlakiem, możemy odwiedzić dwa wspomniane wcześniej kościółki - Agios Nikitas i Agios Lukas – i później, jak tylko zauważymy tabliczkę z napisem Dionisos - kierujemy się już do wyjścia ze szlaku.



Potem już wystarczy tylko dostać się do samochodu lub przystanku autobusowego. 


Piesza wycieczka z kobiecego punktu widzenia – opcja trasy 1

Nasza wycieczka w kobiecym gronie miał się odbyć w wolny świąteczny dzień w środku tygodnia. Pogoda jednak sprawiła, że zdecydowałyśmy się ją przesunąć na niedzielę. I dobrze się stało, gdyż podczas sprzyjających warunkach atmosferycznych znacznie lepiej wybierać się na takie piesze wycieczki. Cztery dziewczyny i ona – góra Pendeli, która zaoferowała nam niemałe atrakcje. 

Wystartowałyśmy z ulicy Artemidos i, jak później dowodzą moje badania terenu w inny dzień, przeoczyłyśmy właściwy początek szlaku. 



Poszłyśmy za daleko i weszłyśmy w las na pierwszą lepszą ścieżkę. Kroczyłyśmy pod górkę. Uprzedziłam, że ten pierwszy etap może być dla nas najtrudniejszy i faktycznie tak było – głazy pokryte drzewnymi igłami, wszelkie chaszcze, kujące gałązki, wszechobecne badylki a nawet poprzewracane drzewa. Dodatkowo złoty pył znad Sahary sypał się nam na głowy i ubrania. 



Pogoda bywa czasem kapryśna i jej skutki bywają różne. Również i Pendeli ostatnio nie ominęła i zostawiła tu straszny bałagan. My jednak z bojowym nastawieniem przedzierałyśmy się przez ten nieporządek. Po około 15 minutach zauważyłam na cienkiej gałązce drzewa małą w nienajlepszym stanie grecką flagę. Dała nam ona nadzieję i dobry znak. 



Nagle dotarłyśmy do drzewa, na którym namalowany był czerwony znak szlaku. Miałyśmy też swoją wymarzoną „autostradę”, a tak naprawdę właściwą wąską ścieżkę z małymi i nieco większymi kamieniami. W porównaniu z tym z czym wcześniej przyszło nam się zmierzyć, ta dróżka wyglądała naprawdę bardzo „luksusowo". Na „autostradzie” spostrzegłyśmy zbawienną wskazówkę. Kierowała nas do pierwszego celu. 



Po drodze pojawiały się śliskie zejścia i trzeba było być bardzo ostrożnym i uważnym. Przewrócone drzewa, wilgotna ziemia, głębokie rowy są na tym odcinku na porządku dziennym. Kiedy wyszłyśmy z lesistego tunelu widok na pobliskie dzielnice i sąsiadkę Pendeli czyli Parnithe mega poraził. Czyste bezchmurne niebo i budzące się słońce zapraszało do wspólnego biesiadowania i delektowania się panoramą ateńskich okolic.



Ale gdzie upragniony kościółek, o którym mówiła nam widziany wcześniej drogowskaz? Wystarczyło kilka kroków dalej i wynurzył się malutki, skromny z zewnątrz, sakralny budynek. Z dziecięcą radością czmychnęłyśmy do niego.



Otwarte drzwi zaprosiły nas do środka. Bez żadnego wahania mogłyśmy wsadzić tam swoją ciekawską naturę. Wnętrze nie tyle zachwyciło, ale było miłą niespodzianką. Czystość jaką tu zastałyśmy cieszyła. Nikt nie niszczy i każdy kto tu przychodzi szanuje to święte miejsce, pomimo że na uboczu i z daleka od ateńskiego prawdziwego życia. W kościółku można zostawić w skarbonce parę groszy, zapalić świeczkę czy też oderwać kartki z kalendarza, by zaznaczyć tu swoją obecność.



10 minut odpoczynku i ruszyłyśmy dalej. Jeszcze tyle ciekawych rzeczy przed nami. Pokonałyśmy lagunę wystających głazów i wskoczyłyśmy ponownie na szlak. Zgodnie z kolejnym napotkanym znakiem żwawy krokiem wędrowałyśmy w stronę kościółka Agios Lukas. Idąc pod górkę minęłyśmy lawinę potężnych kamieni usmarowane mokrą ziemią. Po około 15 minutach dotarłyśmy do następnego kościółka, który okazał się nie być pod wezwaniem Świętego Łukasza, jak sugerował znak, lecz był to kościółek Świętego Nikitasa. 



Delikatnie dzwoniąc w mosiężny dzwon oznajmiłyśmy swoje przybycie i rozpoczęłyśmy eksplorację terenu. Sam kościół zrobił pozytywne wrażenie. Jest on tak malutki, że nawet miejsca nie ma w nim dla wiernych. Skała w jego środku też należy do bardzo rzadkich architektonicznych cech takich budowli.



 Po szybkiej przekąsce nabrałyśmy sił by kontynuować swoją przygodę. Tuż nieopodal kościółka pojawiło się wielkie zaskoczenie. Polana??? Piękny trawiasty i intensywnie zielony dywan rozłożony przed naszymi oczami. Nie mogłyśmy uwierzyć, że coś takiego tu spotykamy! 



Niestety długo zabawić na niej też nie dało rady. Idąc przed siebie napotykamy sporo poranionych drzew. Tarasowały drogę i wołały cicho o pomoc. Niebawem trzeci i zarazem ostatni na tej trasie kościółek został odkryty. Przy nim znajduje się źródło wody i można było ugasić swoje pragnienie.




Wewnątrz kościoła Świętego Łukasza jest podobnie jak u poprzedników. Zastałyśmy tu także pamiątkowy zeszyt, do którego chętnie się wpisałyśmy. I tak pierwszy etap został przez nas zakończony. 




Etap drugi zapowiadał się jeszcze ciekawiej, gdyż czekała na nas wyjątkowa niespodzianka. Zacznijmy jednak od początku, czyli w telegraficznym skrócie opiszę jak wyglądała nasza trasa do tego unikalnego skansenu jakim jest otwarte Muzeum Tradycyjnej Sztuki Kamieniołomu. Na początku łagodna wąska ścieżka, która ni stąd ni zowąd zamieniła się w wodospad kamieni.



 Pod górkę ciężko się idzie, tak wiem, a jeszcze te wystające kamienie narażały nas na potknięcia i upadki. Wysiłek się oczywiście opłacił! Byłyśmy chyba w górskim raju‼️ Obłędne widoki otaczały nas z każdej strony. Patrząc w lewo zobaczyłyśmy pomarańczowe dachówki w morzu zieleni. To jest zupełnie inny ateński krajobraz. Krajobraz ateńskiego przedmieścia. Spojrzałyśmy w lewo i ukazały się kamienne ruiny wyglądające jak nieustraszona forteca. Tam zmierzałyśmy. To był nasz główny cel! 



Pod nogami pełno szarych kamieni i kilka ogromnych i ciężkich płyt w kolorze grafitowym. Warto tu chwilę odpocząć i w spokoju wtopić swój wzrok w to, co tutaj się zastaje. 



Na kamiennym potoku pojawił się szlak, czyli droga jest właściwa. Nie pozwólcie jednak, aby noga tu wam źle ustała. Pamiętajcie o pełnym skupieniu na tym szczególnym odcinku. Przeszkody w postaci wystających korzeni też się bowiem zdarzają. Przez taki jeden lekko się obaliłam. Przy prawie końcu miałyśmy ostry zakręt i strome zejście. Kamienie zmieszane z wielkimi kawałkami części drzew to kolejna atrakcyjna przeszkoda jaka była do pokonania. Jeszcze kilka kroków i zawitałyśmy do skansenu. W tym miejscu mogłyśmy się zachwycać przepięknym obrazem stworzonym przez marmurowe kamienie. Weszłyśmy na usytuowane tam wzgórze, gdzie został postawiony chyba jeden z najważniejszych i największych kamiennych domów. Ten całkowicie zrujnowany budynek musiał prawdopodobnie pełnić ważną funkcję.



 Umieszczono tu też w pobliżu grecką flagę, przy której udało nam się zrobić mały reset. W oczy rzucał się szary żwir sprawiający, że ten niezwykły skansen nabiera mrocznego i tajemniczego charakteru.



Schodząc ze szczytu moją uwagę zwrócił pewien urokliwy domek z dachem, który zrobiony był z gałęzi sosny. Trzeba było i do niego zajrzeć. A wewnątrz kamienne ławki i pozostałości po malutkim stoliku. Jak można się domyśleć, osoby pracujące przy wydobywaniu marmuru chowały się tutaj na odpoczynek i żeby skryć się pewnie przed palącym słońcem. 



Obok niego znajdował się jeszcze jakby niedokończony podobny dom, ale z bardzo niskimi ścianami i bez dachu. W nim zobaczymy dwa ciekawe pomieszczenia. Jedno z nich przypomina kuchnie lub łazienkę, zaś drugie to coś w stylu salonu z unikatowym kominkiem, przy którym w chłodniejsze dni ogrzewali się zapewne pracownicy. 



Opuszczając prawie to miejsce doszłyśmy do dużego placu skansenu, na którym często bawią się dzieci a ich rodzice urządzają sobie piknikowe spotkania. Po drodze w otoczeniu skał natkniemy się na kolejne starożytne meble i ruiny domu.




 Uwagę zwraca na tym obszarze spory marmurowy kamień – wizytówka tego miejsca. Dowiadujemy się z niego, że jesteśmy na terenie otwartego Muzeum Tradycyjnej Sztuki Kamieniołomu. Przy udziale wybitnych osób rozpoczęto tutaj prace konserwatorskie aby stworzyć rekreacyjny teren dla wielbicieli natury. 



W okolicy znajduje się szlak prowadzący do źródełka Solinari, my jednak wybrałyśmy krótszą i łatwiejszą drogę, która zaprowadziła nas do interesującego parku z posągami.



 Najlepiej dostać się do niego ulicą Vosporou. W parku zakończyłyśmy swoją pieszą wycieczkę. Zmęczone lecz bardzo zadowolone udałyśmy się na grecką sjestę do swoich domów. 


Eksploracja terenu solo – opcja trasy 2

Po wycieczce z cudownymi kobietami Pendeli od strony Dionisos nie dawała mi spokoju. Do tego stopnia, że w środku tygodniu postanowiłam wybrać się tam po raz drugi. Tym razem samotnie. Czułam niedosyt i ponownie chciałam w to miejsce wrócić by poznać jeszcze pewne zakamarki. 

Aby wejść na drugi szlak zaczęłam od znanego mi już parku z posągami a potem ulicą Vosporou do góry na znaną mi trasę.



 Przyznam, że schodzi się z niej całkiem przyjemnie, pod górkę jest nieco trudniej. Ulicą tą doszłam do punktu startowego i rozpoczęłam swoją przeprawę. Po drodze natknęłam się na stosy gałęzi i duże kawałki drzew. W oddali słyszałam jedynie jęk pił, które pracowały całą parą. Niestety, ale zimowa pogoda sprawiła, że okoliczni drwale mieli tu pełne ręce roboty.



 Zanim weszłam na szlak prowadzący do źródełka Solinari spotkałam w lesie dwa duże psy. Ktoś pomyśli: "No zwariowała, sama tak się wybrać". Ale powiem wam szczerze, że te greckie bezdomne psiaki naprawdę rzadko okazują agresję. Trochę mogą poszczekać i tyle. Jeśli zdarzy się wam jednak, że pies będzie niewłaściwe się zachowywał, niech przez głowę nie przejdzie wam myśl, żeby uciekać i panikować. Najlepiej ustańcie w bezruchu lub skulcie się i zasłońcie rękoma twarz, tzw. pozycja na żółwia. Przeczekajcie i miejcie nadzieję, że pies sobie pójdzie w siną dal. Potem można spokojnie kontynuować swoją przechadzkę. To taka mała dygresja.



Doszłam do zielonego szlabanu i się ucieszyłam. Wiedziałam, że kiedy go przekroczę czeka mnie nie lada gratka.



 Las stawał się coraz rzadszy i widać było pewne prześwity pomiędzy drzewami. Czyżby to było to o czym myślałam? No jasne, że tak‼️ Zielony ocean z pomarańczowymi dachówkami i górzysto - morski krajobraz pojawiły się jak na dłoni. I ten kamień tam idealnie się wpasował. Można było sobie wyjąć termos z kawą i zrobić małą przerwę podziwiając te hipnotyzujące widoki.



 Po naładowaniu swoich bateryjek skręciłam w ostry zakręt i kroczyłam przed siebie. Zobaczyłam kolejny już duży zbiornik z wodą. Są one tu usytuowane w kilku newralgicznych punktach na wypadek pożaru. 



Chwilę później dotarłam do źródełka Solinari w kamiennej zabudowie. Również i stąd roztaczają się niesamowicie piękny krajobraz. 



Właściwie wszystko na ten czas mnie zachwycało – pierwsze wiosenne kwiaty, zapach lasu, ciepło w powietrzu, szum wody wydobywający się ze źródła czy kolorowy motyl siedzący sobie spokojnie na ogromnym kamieniu.



Kolejny krótki lecz potrzebny reset odbyłam. Dźwięk pił zastąpił śpiew ptaków, który zachęcał do dalszej wędrówki. Podążyłam wąską ścieżką pamiętając o ostrożności. Droga na pewnych odcinkach jest kamienista i pojawiają się przepaście. Patrząc z trasy w górę widziałam imponujące skały. Patrząc na wprost delektowałam się znaną mi już poetycką panoramą. Nagle zobaczyłam ruiny. Radość ogromna, bo to dowód, że ten obrany przeze mnie szlak nie należy do nudnych i zapewniał mi nowe atrakcje i niezwykłe wrażenia. Okazało się, że także i tutaj zetkniemy się na pozostałości kamiennych domków. 



Tuż obok wysunięty cypelek, z którego rozpościera się fantastyczny grecki obrazek. Nieopodal zauważyłam na ziemi ciemno grafitowy kamień z trzema strzałkami. Wyglądało to jak zabawa w podchody. Dwie strzałki z podpisanymi miejscami, które już udało mi się poznać. Trzecia owiana była tajemnicą, i właśnie tą „tajemnicę” chciałam rozszyfrować. Strzałka ta wskazywała, że mam kierować się w górę. I tak więc zrobiłam.



Nagle pojawiły się schody i ponownie czerwony szlak. W pewnym momencie poczułam lekkie zmieszanie, gdyż spore gałęzie tarasowały mi przejście. Na szczęście udało się je pokonać. Dalej tunel, a za nim otwarta przestrzeń, na której można poczuć się jak w innym świecie. Potem zeszłam kamiennymi schodami i natychmiast zdałam sobie sprawę z tego, gdzie jestem. Byłam na ścieżce pomiędzy znaną mi flagą, przy której piknikowałam sobie z towarzyszkami niedzielnej wycieczki, a placem, na którym stoi marmurowy kamień informujący nas, że jesteśmy na terenie skansenu. 



W końcu zawitałam do znajomego punktu, gdzie zatrzymałam się na troszkę dłużej. Przyjemnie było jeszcze raz go odwiedzić. Jednak tym razem otaczała mnie kompletna cisza. Brak ludzkich głosów sprawiły, że czułam się tu o dziwo bardzo dobrze i tak spokojnie. Warto coś takiego przeżyć na własnej skórze. Czas mnie niestety nieco gonił. Ostatnie spojrzenie na lawinę kamieni i rozpoczęłam drugi etap wycieczki, który był mi już troszkę znany. 




Do uroczych kościółków Agios Lukas i Agios Nikitas wybrałam jednak inną łatwiejszą drogę. Doszłam do nich dolną trasą przy której znajdowały się także urocze pozostałości domków. Po raz kolejny wchodzę do lasu a szlak oferuje mi ogromne głazy wynurzające się spod ziemi. Trasa jest dość dobrze oznaczona więc i wy nie powinniście się zgubić. Jeszcze tylko droga powrotna i mały sukces w postaci pokonania samotnie trasy osiągnęłam. Idąc cały czas ścieżką w dół od kościoła Agios Nikitas po około 15 minutach zauważyłam tabliczkę z czerwonym napisem ΔΙΟΝΥΣΟΣ (Dionisos). Droga ta obfitowała w rowy, kamienie, korzenie, krzaki i coś jeszcze. Tym czymś jeszcze były połamane i poprzewracane drzewa. Pełno drzew. Widok smutny i przerażający. 



Ale oto moja przygoda dobiegała ku końcowi. Zaspokoiłam swoją ciekawość i byłam usatysfakcjonowana. I jeszcze dodatkowa informacja. Przy punkcie końcowym, gdzie zakończyłam swój spacer, wy możecie oczywiście wystartować do marmurowego skansenu. Na drzewach znajdują się dwa znaki szlakowe mówiące, że droga prowadzi do wyżej wymienionych kościółków. Mam nadzieję, że kiedyś skorzystacie z niej.



Ciekawostek kilka o atrakcjach Pendeli i Dionisos


Kościółkowe trio

Wybierając się na szlak od północnej części Pendeli od strony Dionisos natkniemy się na trzy wspomniane już przeurocze i maluteńkie kościółki. Każdy z nich jest wyjątkowy, z każdego emanuje niezwykłe ciepło i duchowa atmosfera. Pomimo niewielkich rozmiarów każdy ich centymetr jest zagospodarowany. Ich wnętrza wypełnione są świętymi ikonami i innymi religijnymi dekoracjami i drobiazgami. Ukryte w lesie uprzyjemniają wędrówkę i są miejscami, gdzie można zaczerpnąć oddech. Pierwszy kościółek pod wezwaniem Proroka Eliasza jest największy. Jego cechą charakterystyczną jest okrągła dwupoziomowa ciemno pomarańczowa dachówka. Obok wejścia znajduje się mosiężny dzwon. Kościół stoi tu dumnie i zaprasza do siebie przybyszów, którzy mogą w jego pobliżu nasycić swój wzrok pięknym widokiem. W oddali widać nie tylko pobliskie dzielnice w otoczeniu soczystej zieleni, ale i sąsiadkę Pendeli Parnithe. Następny kościółek Agios Nikitas to zupełne przeciwieństwo. Dość, że najmniejszy to został on zbudowany z ciemnego kamienia. Przed jego głównymi drzwiami jest coś na kształt tarasu z bardzo niskim murkiem, na którym można sobie usiąść. W środku kościół jest tak maluteńki, że wejdzie do niego zaledwie kilka osób. Jest też bardzo niski, więc osoby wysokiego wzrostu będą miały mały problem, żeby się wyprostować. Uwagę zwraca też wspomniana wcześniej duża skała, która na stałe zagościła w jego wnętrzu. Za kościołem, kilka kroków dalej, mamy ogromną zieloną polanę, która sprawia, że poczuć tu można niemalże sielankowy klimat. Ostatnim sakralnym miejscem jest kościółek Agios Lukas ze źródełkiem.



Marmurowy Skansen

Mówi się, że skansen ten to dobrze ukryta niezamieszkana wioska Aloula. Nazwa ta pochodzi od nazwiska dawnego wykonawcy kamieniołomu. Od prawie 30 lat teren ten funkcjonuje jako Muzeum Kamieniołomu składające się z małych kamiennych domków, a raczej z ich pozostałości, które wykonane są z lokalnych materiałów.



Wizytówką gór Pendeli był najwyższej jakości czysty biały marmur. W czasach starożytnych wydobywany był już poczynając od VI wieku p.n.e. Wykonano z niego znane rzeźby takie jak Afrodytę z Milo (znana bardziej jako Wenus z Milo), Nike Samotraki czy starożytne miasto Ateny. Oczywiście najsłynniejszym dziełem zbudowanym przez ten szlachetny marmur jest Partenon na Akropolu. Do innych cudów architektonicznych z tego materiału budowlanego należą Akademia Ateńska, stadion Panateński (Kallimarmaro) czy Biblioteka Narodowa.




Od czasów rzymskich kamieniołomy pozostawały nieaktywne. Po wielu stuleciach ponownie je otworzono. Mniej więcej w XIX wieku na górze zaczęto zakładać kamieniołomy głównie tzw. jaskiniowe. Początkowo ich celem było budowanie nowych budynków w Atenach, które w 1834 roku zostały ogłoszone jako nowa stolica Grecji. Jednak z czasem tym wyjątkowym marmurem pentelickim zaczęli interesować się prywatne osoby i to nie tylko z Grecji. Największy popyt na tą "grecką żyłkę złota" przypadał na lata 50, 60 i 70te XX wieku. 



Obecnie starożytny kamieniołom jest wykorzystywany wyłącznie do rekonstrukcji i renowacji akropolskich atrakcji. 

Do roku 1900 kamieniołomy znajdowały się jedynie po południowo - zachodniej stronie. Wydobycie marmuru po stronie północnej stało się możliwe tak naprawdę dzięki Anglikom, którzy przyczynili się do rozwoju greckiego górnictwa. Wszystkie zaś zdobyte produkty górnicze były transportowane kolejowymi liniami łączące Pendeli z resztą Attyki. Niezależnie od czasów, praca w kamieniołomach była bardzo trudna. Często kończyła się poważnymi wypadkami, w wielu przypadkach śmiertelnymi. Poza tym środki bezpieczeństwa nie spełniały norm. Oprócz ciężkich warunków pracy, również i życie tutaj nie należało do najłatwiejszych. Pracownicy mieszkali w prowizorycznych domkach. Zimą podczas śnieżyc zdarzało się, że całkowicie zostawali odcięci od komunikacji i reszty miasta na kilka dni. Ten rodzaj pracy narzucał z góry określone i bardzo specyficzne warunki co negatywnie wpływało na psychikę pracowników. Miały tu miejsca różnego rodzaju wydarzenia, nadużycia czy przemoc - niektóre bardziej znane, niektóre mniej a jeszcze inne incydenty celowo tuszowano. 



Kopalnia działała do wybuchu II wojny światowej. Po okupacji tereny zostały przejęte przez firmę Quarries Dionysos Pentelis jednak ich eksploatacja trwała do drugiej połowy lat 70tych. Kamieniołomy od strony południowo - zachodniej zostały oficjalnie zamknięte, choć wznowiono potajemne wydobycie marmuru pod koniec lat 80tych. W 1994 roku firma Quarries Dionysos Pentelis przy udziale rzeźbiarki, architekta i leśniczego rozpoczęli prace mające na celu oddanie tego terenu dla szerszej społeczności.


Park Posągów

Park posągów odwiedzają okoliczni mieszkańcy, którzy spędzają tu swój wolny czas z rodzinami i przyjaciółmi. Jest to obszar częściowo zalesiony i nadający się do dziecięcych zabaw. W parku pierwsze co powinno się rzucić w oczy to ruiny należące do starego dworca kolejowego. 



Kolejnymi charakterystycznymi przedmiotami są marmurowe posągi. Nie jest ich wiele, ale są bardzo ciekawe i tworzą one interesującą galerię na świeżym powietrzu. Powstały one z okazji nadchodzących letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach w 2004 roku. Przed tym bardzo ważnym wydarzeniem dla świata sportu zorganizowano Sympozjum Rzeźbiarskie Dionisos, na które zaproszono 15 znanych czołowych greckich rzeźbiarzy, aby wyrazili oni swoje pomysły tworząc marmurowe posągi. 



Obecnie w parku można obejrzeć 13 rzeźb. Stworzono tu m.in. takie rzeźby jak: "Oczy świata", "Nieznośna lekkość nowoczesnej substacji olimpijskiej", "Pięć kontynentów", "Start", "Zwycięstwo", "Biegacze". Posągi zdobią ten parkowy plac, jednak niektóre z nich wymagają konserwacji i renowacji. Szkoda by było, aby ten kulturalny dodatek niszczał i odszedł w zapomnienie.


Mała sugestia na koniec

Piesza wycieczka w górach Pendeli na niektórych jej odcinkach może być wymagająca. Co zabrać ze sobą oprócz podstaw takich jak dużą butelkę wody i przekąski? Rękawiczki do roweru! 



Teren w okolicach pierwszego i drugiego kościoła jest lesisty. Jeśli jakimś sposobem źle traficie na szlak, i będziecie zmuszeni przedzierać się przez gęsty las, krzaki, chaszcze i inne takie atrakcje, rękawiczki uchronią wasze delikatne ręce przed wszelkimi ostrymi kolcami, których jest tu na pęczki. O upadek też nie jest trudno a obtarcia i wszelkie rany na dłoniach raczej nie należą do przyjemnych pamiątek. Ponadto dobrze jest przydziać długie spodnie i bluzkę z dłuższym rękawem oraz kijki do nordic walking. Tak przygotowani możecie ruszać w drogę!


Źródła:

http://www.odosdionysou.gr/2017/09/15/οι-φθορές-στα-αγάλματα-του-διόνυσου-συ/

https://www.mixanitouxronou.gr/aloyla-to-egkataleleimmeno-latomeio-tis-pentelis-poy-diamorfothike-se-ypaithrio-moyseio

https://iranon.gr/PENTELI/PENTELI6addendum.htm#start

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KAMENA VOURLA I GRECKIE SESZELE, CZYLI LICHADONISIA

Wiszące klasztory na Meteorach

Muzeum Biżuterii w Atenach

Bajkowa wyspa Spetses, i kim była Bouboulina?

Jedyny taki park w Atenach – «Andonis Tritsis» Metropolitan Park