Ateńskim szlakiem do kościółka w jaskini Daveli w górach Pendeli

 


Szaro i buro. Pogoda w ogóle nie zachęcała do spacerowania po górzystych terenach Pendeli. Słońce najwyraźniej się pogniewało i stwierdziło, że od rana nie będzie nas rozpieszczać swoimi ciepłymi promieniami. Zakryło się puchatą ciemną chmurą i dalej poszło spać. A wiatr z tego faktu zadowolony tańczył i hulał na wszystkie możliwe strony. Zapraszał do zabawy i kwiatki i chwasty i drzewa, i te małe i te duże, wyginając je najmocniej jak tylko potrafił. Jego harce nie miały końca i nawet my solidnie je poczułyśmy. Ale o rezygnowaniu z naszej planowanej pieszej wycieczki nie było mowy. Mocno zdeterminowane machnęłyśmy ręką na te słoneczne fochy i frywolne zachowanie wiatru i z uśmiechem na twarzy wyruszyłyśmy po kolejną wspólną przygodę. 



Z moją Anulą znamy się już „wieki", razem przeżyłyśmy wiele miłych chwil i kilka ciekawych miejsc udało nam się też zobaczyć. Niestety nastały jakieś dziwne czasy i na kolejny wspólny wypadzik wybierałyśmy się jak te „sójki za morze”. Ale w końcu wypaliło. To nic, że luty, że trochę zimno i pochmurnie, obrałyśmy za to miejsce nieziemskie, które miało zrekompensować nam te wszystkie niedociągnięcia pogodowe. 



Do celu marsz


Dojazd do miejsca startowego jest banalnie prosty. Najpierw dojechałyśmy starym metrem linii zielonej na stację Marousi, potem udałyśmy się na przystanek autobusu 446 (ΠΛ.ΕΘΝ.ΑΝΤΙΣΤΑΣΕΩΣ) i jechałyśmy nim do przystanku Platija Agia Sila-Terma. Stąd już był rzut beretem do słupa wysokiego napięcia, na którym namalowana jest niebieską farbą gruba linia.



 I tak w oto sposób znalazłyśmy się na szlaku. Pod nosem chwilę jeszcze psioczyłam na te niekorzystne zjawiska atmosferyczne. Mgła, mżawka, jeszcze normalnie ulewy brakowało. Z drugiej strony zaczęłyśmy dostrzegać i pozytywy tych niefortunnych warunków pogodowych. Hartowałyśmy się, poprawiałyśmy sobie kondycję, przezwyciężałyśmy swoje słabostki stawiając im czoła a przede wszystkim miło spędzałyśmy razem czas.



Nasza trasa szybko zmieniła się z asfaltowej na piaskową. Po chwili zauważyłyśmy szlakowy znak w postaci czerwonego koła. Dodatkowo krajobraz, jaki nas otaczał przechodził pomału skalistą transformacje. Coraz bardziej zaczynało nam się to podobać a im wyżej się wchodziło tym piękniejsze na pewno widoki by było widać. Niestety poranna mgła nie chciała ustąpić. I ponowna zmiana nawierzchni. Tym razem zaczęłyśmy kroczyć po kamieniach, zarówno tych mniejszych jak i tych gigantycznych, które wręcz były zatopione w ziemię. Idąc cieszyła nas każda zmiana terenu a także pierwsze oznaki wiosny. Humor nam dopisywał. 





Nagle na drodze zauważyłyśmy pierwszą przeszkodę. Była to kałuża. Na szczęście nie aż taka wielka, żeby nie dało się jej ominąć. Co jakiś czas zatrzymywałam się. Pomimo ciemnych chmur, które wisiały nad miastem, stopniowo za mgły wyłaniał się ciekawy krajobraz Aten. Było tak pięknie, tak zielono i tak skaliście, że ciężko mi było oderwać od tego wzrok. W oddali widziałyśmy duży szpital wojskowy charakteryzujący się pomarańczowymi dachówkami. Stoi on tak trochę na uboczu, z dala od innych zabudowań mieszkalnych. Oczy się chwilę ucieszyły, ale trzeba iść dalej, do celu. 



Skręcamy i w pewnym momencie słyszymy charakterystyczne dźwięki elektrycznej piły. Nasze myśli zaczęły pracować na pełnych obrotach, wyobraźnia podpowiadała nam fantastyczne pomysły na scenariusz do naszego debiutanckiego filmu grozy. Oskar murowany. Po chwili ta przeraźliwa i piskliwa muzyka tego narzędzia ustała a my na szlaku mijamy po kolei jadących młodych mężczyzn w samochodzie typu buggy, starszą parę czy nastolatków na rowerach i pomyślałam, że jak oni żyją to my też przeżyjemy.



 Niedokończone fundamenty domu, postawiona ściana z cegieł, grota w skale czy obrośnięte trawą olbrzymie głazy to kolejne pendelskie atrakcje na drodze, za którymi kryją się tajemnicze historie.





 Niektóre napotkane szlaki i napisy albo nas rozśmieszyły albo zaciekawiły. I tak na przykład niebieski skrót SKRAM pojawił się na trasie kilka razy. Cóż on znaczy? Do kogo należy? Być może do młodych buntowników lub grafficiarzy, którzy chcieli zaznaczyć swoją obecność w tamtym czasie.




No dobrze. Ale czy jeszcze daleko do upragnionego celu? Jeszcze kawałeczek. Droga stała się lekko pod górkę z porozrzucanymi gęsto kamieniami. Tuż przed dotarciem do docelowego miejsca moją uwagę zwróciły kamienie przypominające prostokąty. Przy nich to ktoś się musiał nieźle napracować. Były poukładane prawie jeden przy drugim i wyglądały jak rozłożony dywan zapraszając nas do głównej atrakcji, która już była za kilka kroków. 



Podchodzimy bliżej i przecudowny obraz nam się pojawił. Obraz jaskini nazwanej Daveli. I to nie byle jakiej jaskini, bo z kościółkiem przyklejonym do skały.



Punkt finalny - jaskinia Daveli z urodziwym kościółkiem


Na północnym zachodzie od Aten w górach Pendeli na wysokości 700 metrów  w V wieku p.n.e. zostaje przypadkowo odkryta jaskinia Daveli. Miejsce szczególne, gdyż okolice te były wykorzystywane jako kamieniołomy do wydobywania marmuru, z którego budowano Partenon i Propyleje na Akropolu oraz inne ważne zabytki klasycznej starożytności.



Nazwa jaskini pochodzi prawdopodobnie od bandyty Christosa Davelisa. Ukrywał tam i siebie i swój skarb w XIX wieku. Jako 15latek pracował jako mleczarz i sługa w klasztorze Pendeli. Wkrótce dołączył do gangu działającego m.in w Attyce czy Evii. Wydarzenie, które obiło się głośnym echem i spowodował niepokój wśród rządzących było porwanie przez niego francuskiego kapitana Berto, którego chciano wykupić od Davelisa wówczas za 30 tys drachm w złocie. Rozbójnik zginął w starciu z oddziałem żandarmerii a historia jego skarbu była tak skutecznie upowszechniona, że doprowadziła do nielegalnych wykopalisk, ale z miernym skutkiem. 


Inna nazwa tejże jaskini to po prostu Jaskinia Pendeli. Dawniej, w czasach starożytnych, jaskinia była miejscem kultu wyznawców szalonego boga Pana i nimf. W średniowieczu wykorzystywana była przez pustelników. Z czasem, po prawej stronie przy jej wejściu zbudowali malutki podwójny bizantyjski kościółek. Kościół podzielony jest na dwie części. Pierwsza z nich nosi nazwę św. Nikolasa, drugi św. Spyridona. Twierdzi się także, że to niezwykłe miejsce pełniło funkcję schronu dla ascetów, mnichów a później i ludności cywilnej. 



Inna niepotwierdzona teza mówi, że od 1977 do 1983 roku w okolicach jaskini odbywały się prace budowlane. Jednak do dnia dzisiejszego nie wiadomo kto za tym stoi i jaki charakter i cel miały mieć te prace. Spekulowało się, że miały tu powstać magazyn broni jądrowej, baza rakietowa sił powietrznych czy centrum łączności. W 1990 roku rząd grecki próbował ponownie rozpocząć tam prace, lecz po reakcji prasy zaprzestano ich natychmiast. Co jest prawdą, a co nie, do dziś nie wiadomo. Legend, mitów, teorii i zwykłych plotek dotyczących jaskini jest wiele. 



Prawdą jest to, że nadal fascynuje ona ludzi z uwagi na jej mistyczne cechy. Niektórzy z odwiedzających przeżywa tu dziwne stany i zjawiska. I choć osobiście nie doznałam takich wrażeń to mogę z przymrużeniem oka uwierzyć, że takie rzeczy się tu wydarzyły. Pod koniec lat osiemdziesiątych badacz Socrates Aikaterinidis piszę, że miejsce miały na tym terenie inne niewytłumaczalne zjawiska tj. wiry elektromagnetyczne, magnetyczne i droga o „ujemnej grawitacji”. Ludzie tracili pamięć, dostawali ataku paniki lub znajdowali przedmioty, których nie powinno tam być. Jeden z czołowych polityków był nawet świadkiem pojawienia się dziwnej istoty. Drwale i pszczelarze od lat opowiadają anegdoty związane z dziwną muzyką czy bliższymi kontaktami z aniołami i diabłami, cokolwiek to znaczy. Mieszkańcy okolic donoszą, że na niebie mogą zobaczyć oryginalne światła na niebie czy usłyszeć tajemnicze melodie zaś w jaskini  zdarzają się różne anomalie. Latarki migają bez powodu lub świecą bez baterii a przyrządy pomiarowe szaleją.



Archeolodzy przeprowadzający wykopaliska znaleźli w tym miejscu wiele artefaktów, które można obejrzeć obecnie w Muzeum Archeologicznym w Atenach. W Muzeum Kryminologii zaś znajduje się odnalezione zmumifikowane ciało kobiety.

 Jaskinia prawdopodobnie została poszerzona a dzisiejsze jej wymiary to około 112 metrów długości i 40 szerokości.

Historia tego obszaru jest opisana w jednej pozycji z 1982 roku. Odpowiada ona na wiele pytań dotyczących tego, co przez te wszystkie lata działo się na tym obszarze. Książka nosi tytuł „The Enigma of Pendeli" autorstwa George Balanos.


Podeszłyśmy do tego unikatowego kościoła. Przed wejściem na wielkiej skale jest ostrzeżenie, że zabrania się wchodzenia. My jednak na własne ryzyko i z ogromną ciekawością wstąpiłyśmy do niego w celu nie tylko zobaczenia, co kryje w środku, ale też małego odpoczynku przy przysłowiowym łyku przygotowanej przez nas domowej ziołowej herbaty i ogrzania się.



 Kościół jest przeuroczy i zadbany na tyle na ile jest to możliwe. Na przestrzeni lat poddawany był i nadal jest drobnym pracom renowacyjnym i naprawczym. Przy drzwiach przywitać nas może miotła, której przeznaczenie jest nam chyba znane.



 Chropowate mury ocieplają jego wnętrze, podłużne okna z powybijanymi szybami przenoszą do magicznego świata, na murku widzimy święte obrazki i krzyż a na ścianach freski, które wręcz proszą się o konserwacje. 






Ze znalezionych źródeł czytamy, że zabytek ten należy do Ministerstwa Kultury a niektóre malowidła ścienne z XIII wieku są eksponowane w Bizantyjskim Muzeum w Atenach. 



Po rozgrzaniu swojego ciała ciepłym napojem przyszedł czas na penetracje samej jaskini. Ale zanim to zrobiłyśmy kątem oka zauważyłam na murze kościoła tajemnicze napisy. Kolejna interesująca zagadka.



Wejście do jaskini jest imponujące a kościółek tuż przed wnęką dodatkowo potęguje niesamowitą aurę wokół tej przestrzeni. Przy tych skałach prezentuje się bardzo elegancko i wybornie. Gdzieś na ścianie jaskini jest odciśnięta dłoń. 


Niestety nie została przez nas zlokalizowana. Może następnym razem. W wewnątrz tej dużej wnęki trzeba zachować ostrożność. Wilgotne powietrze w jej środku powoduje, że na głowę może nam kapać woda a jej podłoże usłane kamieniami jest niezwykle śliskie. Zwykłych butów nie radzę ubierać, gdyż „złapanie zająca” może być tam łatwiejsze niż się spodziewacie. Doświadczenie niezwykłe i warto je doznać. 




Powrót


Zbliżała się godzina 12sta i czas było udać się w drogę powrotną. Ostatnie spojrzenie na jaskinie, kościół i wysoką górę. Jej sklejone ściany w dwóch kontrastowych kolorach robią wrażenie. I powiem więcej. Ten piękny widok mógłby posłużyć do niejednej sceny w kolejnej produkcji filmowej o „Jamesie Bondzie” lub „Gry o Tron”.



Do centrum Aten wybrałyśmy inny szlak. Na szczęście słońce wyjrzało z nad puchatych chmur i w lepszym nastroju towarzyszyło nam w spacerze. Przepędziło mgłę i uciszyło wiatr byśmy mogły w lepszej widoczności podziwiać ten niezwykły ateński krajobraz. 



Przy zejściu ponownie spotykamy przyjaznych zwolenników pieszych wędrówek czasem ze swoimi czworonożnymi kompanami.



Początkowo droga była bardzo wąska i kamienista. Na większych skałach zauważamy strzałki i niebieski szlak w kształcie koła, który z czasem nam nagle znika. Trasa jednak nie jest skomplikowana i każdy sobie z nią na pewno świetnie poradzi. Mijamy kolejne ogromne skały przy których rosną zielone krzaki i młode drzewa. Za kilka lat może być tu jeszcze piękniej byle pożary nie zniszczyły tego wyjątkowego terenu. „A skały, jak skały” – ktoś by powiedział. Lecz ich różnorodność mnie osobiście wielce ujęła. Ich różne kształty, rozmiary, kolory i struktura sprawiają, że można się tu poczuć jak w Muzeum Skał na wolnym powietrzu. I jeszcze te przydrożne żołędzie. Dzieciaki chętnie pewnie by je pozbierały i stworzyły swoje wymyślone postacie. 







Dalej trasa staje się zwyczajna i piaskowa. Im bliżej końca tym bardziej droga jest złota i szeroka. Ale w tym miejscu malutka uwaga. Ten obszar to raj nie tylko dla rowerzystów, ale dla motorocrossowców, którzy wyczyniają tutaj szalone sztuczki mając przy tym dużo frajdy. Także trzeba uważać szczególnie na dzieciaki. Miejcie oczy szeroko otwarte.




 Okolica przy naszej mecie jest bardzo przyjemna i przyjazna. Sporo tu domków, zero bloków i kamienic. Aż trudno uwierzyć, że to też Ateny, choć bardziej jego przedmieścia. I tak dotarłyśmy do przystanku autobusowego (Epirou). Mocno zdewastowany, aż smutno było patrzeć. Stąd odjeżdżają trzy autobusy (446, 460, 461). Dwa z nich jadą w kierunku nowego metra niebieskiej linii na stacje Chalandri i jeden zawiezie pasażerów na przystanek starego metra linii zielonej Marousi.




Krótkie wnioski własne


 Ta piesza wycieczka i eksploracja tego miejsca bardzo nam się podobała. Cel jaki obrałyśmy od samego początku był w kręgu naszych zainteresowań pomimo, że jaskinia od XIX wieku podobno nie ma dobrej opinii z uwagi na doniesienia o zjawiskach paranormalnych. Poza tym i mnie doszły słuchy, że mieszkają tutaj bezdomni czy odbywają się tu jakieś satanistyczne rytuały. Zapewniam - nic z tych rzeczy nie jest prawdą. Ta atrakcja może nie jest tak popularna wśród turystów, ale jedynie co tu spotkacie to pozytywnych ludzi, którzy z ciekawości tutaj zaglądają. 



ŹRÓDŁA:

https://www.atlasobscura.com/places/davelis-cave-on-pendeli-mountain


https://en.m.wikipedia.org/wiki/Davelis_Cave

https://www.protothema.gr/stories/article/613376/i-spilia-tou-daveli-muthoi-thruloi-fimes-kai-pragmatikotita/


http://odysseus.culture.gr/h/2/gh251.jsp?obj_id=9843

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KAMENA VOURLA I GRECKIE SESZELE, CZYLI LICHADONISIA

Wiszące klasztory na Meteorach

Muzeum Biżuterii w Atenach

Bajkowa wyspa Spetses, i kim była Bouboulina?

Jedyny taki park w Atenach – «Andonis Tritsis» Metropolitan Park