Chalkida - miasto szalonych wód

Chalkida to urocze miasteczko znajdujące się w zachodniej części wyspy Evia, które oddalone jest zaledwie około 55 km od Aten.


Możemy się tam dostać drogą lądową, gdyż wyspę z kontynentalną Grecją łączą dwa mosty. Komunikacja zarówno autobusowa, jak i kolejowa z Aten do Chalkidy jest bardzo dobra, a ceny biletów są całkiem przystępne. Godzinka jazdy w klimatyzowanym autokarze KTEL kosztuje w granicach 8 euro. Z tej opcji skorzystałam i ja i spędzam w stolicy wyspy prawie calutki dzień.
Dojeżdżając do Chalkidy autokar przejechał przez nowy wiszący most, który i z daleka, i z bliska, może robić wrażenie.


Niedaleko mostu znajduje się dworzec autobusowy a parę metrów dalej trafimy już na pierwszą turystyczną atrakcję, czyli na nowe Muzeum Archeologiczne, zwane Arethouse.

W tym miejscu spotkała mnie super niespodzianka. Nie tylko wstęp mnie nic nie kosztował, ale dodatkowo miałam swojego prywatnego przewodnika!!! Muzeum jest pozostałością po fabryce, w której produkowano wino i obecnie przechodzi całkowitą renowację. Jego oficjalne otwarcie ma nastąpić za około 2 lata. Obecnie zbiorów nie jest wiele, lecz pochodzą z różnych zakątków Evi i robią duże wrażenie, więc warto tu zajrzeć zaraz po przybyciu.




Zmierzając w stronę centrum miasta natknęłam się na kolejne Chalkidzkie Muzeum Archeologiczne.Tutaj również ilość zbiorów nie jest ogromna, ale niektóre znaleziska są przecudowne. Mieszczą się one w dwóch pomieszczeniach oraz na niewielkim placu na zewnątrz.






Następnie zaczęłam wałęsać się po uliczkach, na których znajdziemy trochę cienia, trochę słońca oraz sklepy dobrze znanych marek, knajpki i lokale, w których kupimy coś do picia i jedzenia. Jeśli nie jesteście po śniadaniu, to polecam malutki sklepik ΛΟΥΚΑΣ (Lukas) znajdujący się na ulicy Avanton 42. Posiada on świeże wyroby robione na miejscu - idealne na pierwszy posiłek.


Po jakże sytym śniadaniu udało mi się odwiedzić min. grecki urząd miasta (Dimarchijo), gdzie otrzymałam darmowe broszurki z miejscami wartymi zobaczenia w Chalkidzie i na całej wyspie, oraz sklep z pamiątkami (ul. Likofronos 2), w którym otrzymałam dodatkowo darmową mapę miasta. Moja sugestia jest więc taka, żebyście udali się do tych dwóch miejsc w pierwszej kolejności, aby móc w pełni zorganizować sobie plan tras.



Ponadto na mojej drodze pojawiły się takie atrakcje jak: Kokkino Spiti (Czerwony Dom), Meczet Emir Zade i parę kościołów, które niestety były już zamknięte i mogłam te budynki podziwiać tylko z zewnątrz.





Oczarowała mnie również przypadkowo znaleziona wieżyczka przepięknie obrośnięta zielonymi gałęziami i czerwonymi kwiatami, za to rozczarowała miejska dzika plaża.



Kolejną rzeczą było poszukiwanie lokalu z widokiem na morze, gdzie mogłam chwilkę się rozleniwić. Po złapaniu drugiego oddechu, przyszła ochota na lody i spacer.


Mając albowiem w zapasie sporo czasu, postanowiłam udać się w kierunku nowego mostu. Ta samotna wędrówka okazała się  troszkę długa więc w lato polecałabym taki spacerek zrobić sobie albo bardzo wczesnym rankiem albo późnym popołudniem. Bardzo dobrym pomysłem okazałyby się też rowery, gdyż droga od starego mostu do nowego, na pewnym dość sporym odcinku, wiedzie przez drogę rowerową, która zlokalizowana jest przy brzegu morza. Dzięki tej przechadzce mogłam nacieszyć oczy skalistymi widokami i poczuć zapach lasu.

Czas płynął nieubłagalnie, a chciałam jeszcze skorzystać z kąpieli morskiej, odwiedzić zamek Fourio (zwany też Karababa) - który został zbudowany na wzgórzu przez Turków w 1684 roku, aby chronić mieszkańców przed Wenecjanami - i zjeść w końcu porządną wieczorną kolacje.


Ale po kolei

Niestety, w Chalkidzie fajnych plaż za bardzo nie ma. Jedyną zorganizowaną plażą w mieście jest plaża Asteria i ta plaża tego dnia w zupełności mi wystarczyła i spełniła moje oczekiwania.


Aby dostać się na nią trzeba przejść z centrum miasta przez stary most, pod którym mogłam zobaczyć cieśninę Ewripos i tzw. "szalone wody". Dlaczego taka nazwa? Szalone wody to fenomen, gdyż co sześć godzin zmienia się prąd przepływu wody. Po 6-ciu godzinach woda na chwilę się zatrzymuje, a następnie zawraca i płynie z powrotem robiąc zamieszanie wśród rybackich łodzi.

Leżakowanie, zimna kawa, kąpiel, a na końcu zimny prysznic, to było coś na co bardzo czekałam, aby trochę się ochłodzić w ten upalny dzień.
"Na deser" zostawiłam sobie przyjemną wspinaczkę do zamku Karababa. Niestety zamek był już zamknięty i pozostało mi podziwianie go i jego murów obronnych tylko z zewnątrz. Mogłam także delektować się przepięknymi widokami, jakie roztaczają się z tego miejsca z nowym mostem oraz wspaniałą panoramą miasta w tle. To mi w zupełności wystarczyło.


Pod koniec mojego pobytu masakrycznie zgłodniałam. Jednak kolacja mnie nie zachwyciła. Wybrałam sobie crepernie, lecz szczerze mówiąc, w Atenach jadłam zdecydowanie lepsze.
Po całym miło spędzonym dniu, myślałam już tylko o jednym...
... o powrocie do domciu, wypiciu zimnego piwa i położeniu się spać do swojego kochanego łóżeczka. Jak żem powiedziała, tak żem zrobiła. 😆

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KAMENA VOURLA I GRECKIE SESZELE, CZYLI LICHADONISIA

Wiszące klasztory na Meteorach

Muzeum Biżuterii w Atenach

Bajkowa wyspa Spetses, i kim była Bouboulina?

Jedyny taki park w Atenach – «Andonis Tritsis» Metropolitan Park